Mecenasie, czy ostrzysz siekierę?
Walczyłem w swoim życiu o przetrwanie, które miała mi zapewnić renta rodzinna po świętej pamięci rodzicach. Nie mogłem się dostać na psychologię, gdyż w technikum mechanicznym, które kończyłem, nie było lekcji biologii. Nie wpadłem na to, by się jej nauczyć „poza systemem” edukacji narodowej. Wstawałem o 4 lub 5 rano i – przed wyjściem do szkoły – uczyłem się do egzaminów wstępnych. Po powrocie „z budy” uczyłem się dalej, do 22.00, czasem do 23.00. Nie oglądałem w tym czasie telewizji. Nie spotykałem się ze znajomymi. Nie chodziłem „na piwo”. Od października, do czerwca (jeśli dobrze pamiętam) uczyłem się prawie non stop. Coś jak medytujący mnich. Aby przetrwać. Nauczyłem się. Zdałem! Dostałem się. Renta uratowana. Przetrwałem.
W czasie studiów, około miesiąc przed pierwszym egzaminem w sesji, wracałem do „trybu mnicha”. Uczyłem się non stop. Kabel z komputera stacjonarnego zanosiłem do sąsiadki, aby nie siedzieć w Internecie, nie grać z kolegami z sieci osiedlowej w Wormsy. Dostała przykaz, że ma mi go nie oddawać „do dnia …”. Tak też było. Okna zasłoniłem kocem, aby nie kusiło mnie podwórko. Gdy się uczyłem paliłem, gdy zdałem ostatni egzamin rzucałem fajki. Suplementowałem się jakimś reklamowanym badziewiem (dostępnym tylko w aptece), które miało wzmacniać moją koncentrację. Jadłem ogromne ilości słonecznika. Dalej walczyłem o przetrwanie, o rentę rodzinną. Po pierwszym niezdanym egzaminie (i pierwszym w ogóle), lęk wzrósł, toteż walczyłem jeszcze bardziej. Z czasem paliłem już regularnie. Studia skończyłem z wynikiem bardzo dobrym. Renta uratowana. Przetrwam!
Po studiach pierwsza praca na pół etatu – powód do wielkiej dumy z powodu pieczątki „prawnik spółki”. Później biuro doradztwa prawnego (które miało dać mi prawo wykonywania zawodu adwokata bez aplikacji, dzięki reformie Gosiewskiego), aż w końcu wielkie rozczarowanie, bo TK uchylił te przepisy. Jedynym wyjściem było zdać egzaminy na aplikację. Po co? By przetrwać rzecz jasna. I znów powtórzył się ten sam schemat. Paliłem już regularnie. Dwie paczki fajek dziennie – 40 papierosów (czujesz to?). Z czasem okazało się, że pierwszy posiłek jadłem około 16-17. Wcześniej wystarczały mi fajki. Wody zbyt wiele nie piłem, gdyż w moim domu rodzinnym nie było takiego nawyku. Za to świetnie smakowała mi parzona – rzekomo po turecku – kawa (w ciągu dnia), a wieczorem dobre, schłodzone piwko – miodowe, dębowe albo czeskie. Zdałem na aplikację za drugim razem. Przetrwam!
Byłem nawykowym pracoholikiem zanim zacząłem pracować. W czasie studiów świetnie się przygotowałem by być w życiu zawodowym na 1200%. Po co na 1200%? By przetrwać.
Jak było dalej? Pewnie możesz sobie wyobrazić. Aplikacja u bardzo szanowanego katowickiego adwokata oraz praca w spółce notowanej w 500 „Rzeczpospolitej”. W tygodniu szef, w weekend przygotowanie na spotkanie z patronem. Prawnik całą dobę, we wszystkie dni tygodnia. Po aplikacji kancelaria jednoosobowa… wspólnota biurowa… pierwszy aplikant (a właściwie aplikantka – dziękuję Nina z całego serca za to że byłaś)… wspólniczka… wspólnik… spółka partnerska… spółka komandytowa… pięciu wspólników… co najmniej pięciu współpracowników… dwa biura… start-up prawniczy o nazwie Give Me Back…
Nawyki z czasów studiów i aplikacji pozostały. Byłem ciągle w głowie, a głową ciągle w pracy. Moją jedyną tożsamością było „jestem prawnikiem”, a potem „jestem adwokatem”. W samochodzie nie widziałem tego co za szybą, bo rozmyślałem o sprawach i wykonywałem telefony. Ciągle zastanawiałem się jak rozwiązać sprawę albo czy czegoś nie zapomniałem zrobić w terminie. Nie odpoczywałem. Nigdy.
Kawa, tytoń, alkohol uśmierzały ból. Mogę na palcach dwóch rąk policzyć wyjazdy urlopowe w czasie 18 lat (rzekomej) walki o byt. A na palcach jednej ręki wyjazdy zagraniczne. Byłem ciągle w pracy, walcząc o byt, mimo że zmieniałem samochody, biura, mieszkanie na dom, a dochód sukcesywnie rósł. Ciągle rąbałem drewno prawniczą siekierą. Ja byłem tą siekierą. Prawie nigdy jej nie ostrzyłem. I dlatego musiałem powiedzieć stop. Organizm powiedział stop. Ciało powiedziało NIE. Głowa świadoma tego, że wróciłem do miłości swojego życia – psychologii i filozofii – pozwoliła się zatrzymać. Ego też skruszało, bo zaczynałem jako coach, a potem mentor odnosić pierwsze sukcesy, mieć pierwszych klientów. Do tego siły dodawało mi poczucie wysokiej kompetencji, talentu. Uwierzyłem, że mogę przetrwać bez walki i niszczenia samego siebie. Zacząłem ostrzyć siekierę. Odpoczywam, cieszę się życiem i każdym dniem. Najlepiej jak potrafię. I mimo że umysł i ciało, co jakiś czas próbują mnie namówić, bym znów zaczął gnać, by przetrwać.
A Ty? Jak ostrzysz swoją siekierę?
Dbaj o siebie. Jesteś najważniejszym człowiekiem, jakiego masz.
***
Zapraszam do dyskusji na LinkedIn: https://www.linkedin.com/posts/sornekadam_togabezwroga-activity-6838490048787283968-LGrI
Dziękuję Patronom na Patronite.pl: Rejentowi Michałowi S. oraz Piotrowi Łabno z Famatech.
Prawa autorskie:
© 2021, Adam Sornek, Fundacja „Ambicje.org”
Twój największy dar
edukacja Twój największy darCoś sprawia, że jednym się udaje, innym nie. Komuś wychodzi, komuś innemu nie. Ten ma, tamten nie ma.... U kogoś sukces, u kogoś innego porażka. Olga Tokarczuk wie o co chodzi, zna odpowiedź. Do tego stopnia uważa ją za klucz, że dzieli się...
Tak zwani „nauczyciele” prawników…
edukacja Tak zwani "nauczyciele" prawnikówSesja „1 na 1”. Klient - krótko mówiąc - jest człowiekiem - prawnikiem w poszukiwaniu sensu swojej zawodowej drogi... W pewnym momencie, na jedno z pytań odpowiada, że gdy zaczynał edukację - od pierwszego dnia studiów -...
Mentor to za mało…
Mentoring prawnika Mentor to za mało...Mentor mówi co masz robić - ma wiedzę, narzędzia, sprawdzone sposoby i techniki. Przychodzisz na sesję i mentor Cię prowadzi. Tak jak nauczyciel perkusji - znany bębniarz - prowadzi swojego ucznia. Tak jak znany polski piłkarz z...
KOŁO FORTUNY
Reprezentujesz jakiś model spojrzenia na swoje życie i na wszystko inne co Cię otacza. Twoje oczy, twój rozum, pewnie też serce jakoś patrzą na wszystko dookoła. Oceniasz, etykietujesz rzeczywistość i masz przez to jakiś pogląd na to czym jest twoje życie i czym jest...
ZACZYNAJ PRAWNIKU OD DLACZEGO?
PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA, A CHŁOP DO PRAWNIKA CZYLI OPOWIEDZ MI KLIENCIE O SWOJEJ RECZYWISTEJ POTRZEBIE I MOTYWACJI Wczoraj byłem u Wojtka Herry @Wojciech.Herra. Gadaliśmy o rozwodach, pandemii, książce „Przepis na rozwód. Jak się rozwieść po ludzku?”, którą - gdy...
Znienawidzony dźwięk dzwonka
Wczoraj miałem sesję coachingową z Panią mecenas i nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy - przy okazji rozmowy na temat (tak zwanego) „worklife balance” - zadałem jej pytanie: „jak często zmieniasz dzwonek w swoim telefonie?”. Zmianę dzwonka w telefonie podałem jako...
Ta sprawa jest do wygrania!
- Dzień dobry Panie Mecenasie, to są dokumenty o których rozmawialiśmy i o które Pan prosił - powiedział klient zaraz po wejściu do gabinetu. Widzieli się z mecenasem tydzień wcześniej, dokładnie wówczas zrelacjonował sprawę, miał tylko przynieść „papiery i dowody”. -...
Prawniku, na ile się wyceniasz? Ile jesteś wart?
Często zdarza się tak, że prawnik z którym pracuję cierpi, ponieważ pomimo ogromnego nakładu pracy, wiedzy, doświadczenia, uczciwości, rzetelności i poświęcenia swojej profesji nieomal całej energii życiowej, nie zarabia tyle, ile by oczekiwał. To zaś powoduje...
Kiedy zespół kancelarii się rozpada…?
Często można zaobserwować sytuacje, w których jakieś nazwisko znika z nazwy spółki prawniczej. Ktoś wypada, następuje jakiś rozpad albo rozkład zespołu kancelarii. Bywa i tak, że odejście jednego, powoduje całkowity rozłam Zespołu na części. Ostatnio pisałem o...
Prawniku: posłuchaj Zespołu, on zna rozwiązanie
Ostatnio prowadziłem warsztat coachingowo - mentoringowy dla jednej z kancelarii (Zespół pow. 15 osób). Określiliśmy cel warsztatu (i cel Zespołu), efekt, który jest pożądany oraz ustaliliśmy kontrakt w grupie. Po około godzinie pracy wiedziałem, że tym konkretnym...
WYCZERPANE NADNERCZA
- Mam wyczerpane nadnercza - zaczął spotkanie bez jakiegokolwiek przywitania. Znali się już wystarczająco długo. Wiedział, że jego „ostatnia deska ratunku” - jak mawiał - się nie obrazi. - Co to znaczy? - zapytał, gdyż słyszał, ale wolał się w takich sytuacjach...
PRACOHOLIZM I PERFEKCJONIZM CZYLI RYSY
To była czwarta sesja, czwarte spotkanie. Wiedział już jak pracuje coach, z czym to się je. Początkowy opór już zelżał, złagodniał. W jakimś sensie polubił swojego „trenera”, choć nie o trening w tym wszystkim chodziło. Zdał sobie też sprawę, że to nie jest spotkanie...