Ta sprawa jest do wygrania!
– Dzień dobry Panie Mecenasie, to są dokumenty o których rozmawialiśmy i o które Pan prosił – powiedział klient zaraz po wejściu do gabinetu. Widzieli się z mecenasem tydzień wcześniej, dokładnie wówczas zrelacjonował sprawę, miał tylko przynieść „papiery i dowody”.
– Proszę dać mi chwilę – mecenas wziął dokumenty, zaczął je z ogromną uważnością i pieczołowitością przeglądać. Nie zgadzało się nic z tego co klient mówił podczas poprzedniej wizyty. W pismach – które klient sporządził bez konsultacji prawnej – w zasadzie uznał (zapewne nieświadomie) roszczenie. Do tego niewątpliwie dopuścił się kilku istotnych naruszeń umowy, które w razie sporu nieomal gwarantowały przegraną.
– Panie Wacławie … – rozpoczął mecenas…
I tutaj pytanie do Ciebie. Co Mecenasie odpowiesz klientowi?
ⓐ Ta sprawa jest do wygrania! Nie takie rzeczy wygrywaliśmy.
ⓑ Z przykrością stwierdzam, że Pańskie szanse na wygraną są nikłe, żeby nie powiedzieć żadne.
Jeśli wybrałaś/eś ⓐ
Moja mama uczyła mnie, że kłamstwo ma krótkie nogi. Rozważ proszę, czy to się opłaca?
Do kogo klient będzie mieć ostatecznie pretensje, że przegrał (przegrałaś/eś, przegraliście)? Jaki będzie Twój stosunek do zarobionych w ten sposób pieniędzy (świadomy, lub nieświadomy – znam prawników, którzy przepuszczają zarobioną kasę, bo na poziomie całkowicie nieświadomym, uważają, że to brudna forsa). Jak się będziesz czuć w czasie prowadzenia tej sprawy – na każdym terminie rozprawy?
Jasne, można sobie powiedzieć, że pieniądze się należą za należytą staranność w prowadzeniu sprawy. I „oficjalnie” wszystko jest w porządku. Ale… czy czasem nie będzie Cię coś żgało w boku, kuło w plecach albo wirowało w głowie, bo masz sprawę, co do której nie masz w ogóle przekonania, na rozprawie Ci go w ogóle brak (a przekonanie było tylko co do tego by sięgnąć po pieniądze).
Sprawdź, czy gdzieś Ci się to nie odbija czkawką? Kto będzie ostatecznym i jedynym winowajcą w oczach klienta, gdy sprawę przegrasz?
Jeśli wybrałaś/eś ⓑ:
Kiedyś, gdy klientowi wprost i bez ogródek powiedziałem jak sprawę widzę (odpowiedź b – rzecz jasna), usłyszałem „nie po to do Pana przychodzę i nie za to Panu płacę, żeby mi Pan mówił, że jestem bez szans. Od tego są prawnicy, żeby zrobić coś z niczego”.
Jako że bywałem w życiu bezczelny, odpowiedziałem mniej więcej tak:
„Jeśli szuka Pan prawnika, który powie Panu to co chce Pan usłyszeć, a nie jak się sprawy w rzeczywistości mają, to jestem przekonany, że na tej ulicy znajdzie Pan co najmniej jedną kancelarię, w której Pana potrzeba będzie w całości zrealizowana. Przy tej ulicy jest kilkadziesiąt kancelarii, a może nawet ponad setkę. Adwokackich i radcowskich. Do wyboru, do koloru. Dbam o siebie i dbam też – mimo że może Pan tego nie dostrzegać – o Pana interes. Dziś Panu powiem, że wygram, ale za rok lub dwa, gdy sprawa się skończy, przyjdzie Pan do mnie z pretensjami. Pretensje będą do mnie, że Pana okłamałem, a nie do siebie, że Pan właśnie to chciał usłyszeć i na tym Panu zależało. Do tego sam nie będę się dobrze z tym wszystkim czuć. W końcu wezmę od Pana pieniądze w sprawie, do której nie mam żadnego przekonania i pomimo, że będę się należycie starać i należycie wykonywać swoją pracę, będzie coś we mnie cały czas zgrzytać. Nie chcę tego – ani dla siebie, ani dla Pana”.
Klient podziękował, pożegnał się i wyszedł szukać kogoś innego. A ja pomyślałem, że kiedyś może wróci, gdy przekona się na własnej skórze, że najlepszy prawnik to ten, który mówi wprost i bez ogródek, jak się sprawy mają.
Pewnie inaczej bym postąpił, gdyby klient pomimo tych argumentów, zdecydował się na prowadzenie sprawy licząc na to, że może coś się uda „uszyć” z tego materiału albo zawrzeć ugodę. Tak jednak nie było.
***
Wariantów zakończenia tej scenki na pewno jest więcej, chciałem jednak zachęcić do zwrócenia uwagi na to, że mówienie klientowi prawdy, naprawdę się opłaca:
a) psychologicznie (bo jesteś spójna/y),
b) moralnie/etycznie (bo zarabiasz całkowicie uczciwie),
c) wizerunkowo (bo klient nie będzie oskarżać, szkalować, hejtować i być może jeszcze do Ciebie przyjdzie)
d) i finansowo (bo w ślad za dobrym zdaniem na Twój temat pójdą pieniądze – zawsze!).
Klient chce prawdy, nawet gdy uważa, że jest inaczej. Zadaniem prawnika, w moim subiektywnym odczuciu, jest klienta wyedukować, uświadomić mu krótkowzroczność fałszywego widzenia swojej sprawy.
Nie warto kłamać i nie warto obiecywać. Nawet gdy się startuje, rozpoczyna działalność w todze i liczy się każdy klient, każde zlecenie… Gdy do zapłacenia jest ZUS, czynsz, czasem jakiś leasing i – być może – sekretarka. A oprócz tego ma się kredyt na mieszkanie i potrzebne są środki na utrzymanie rodziny.
I jeszcze jedno. Są sprawy, które powinno się przegrać i się je wygrywa. Są też takie, które powinno się wygrać, a się przegrywa. To jednak zupełnie inna kwestia. Mi rozchodzi się o prawdę, którą trzeba podać klientowi na samym początku. Subiektywną prawdę, zgodną z przekonaniem prawnika.
Zapraszam do komentowania wpisu na LinkedIn:
https://www.linkedin.com/posts/sornekadam_togabezwroga-activity-6841732151084511232-vJnh
Dziękuję Patronom na Patronite.pl: Rejentowi Michałowi S. oraz Piotrowi Łabno z Famatech.
Prawa autorskie:
© 2021, Adam Sornek, Fundacja „Ambicje.org”
Twój największy dar
edukacja Twój największy darCoś sprawia, że jednym się udaje, innym nie. Komuś wychodzi, komuś innemu nie. Ten ma, tamten nie ma.... U kogoś sukces, u kogoś innego porażka. Olga Tokarczuk wie o co chodzi, zna odpowiedź. Do tego stopnia uważa ją za klucz, że dzieli się...
Tak zwani „nauczyciele” prawników…
edukacja Tak zwani "nauczyciele" prawnikówSesja „1 na 1”. Klient - krótko mówiąc - jest człowiekiem - prawnikiem w poszukiwaniu sensu swojej zawodowej drogi... W pewnym momencie, na jedno z pytań odpowiada, że gdy zaczynał edukację - od pierwszego dnia studiów -...
Mentor to za mało…
Mentoring prawnika Mentor to za mało...Mentor mówi co masz robić - ma wiedzę, narzędzia, sprawdzone sposoby i techniki. Przychodzisz na sesję i mentor Cię prowadzi. Tak jak nauczyciel perkusji - znany bębniarz - prowadzi swojego ucznia. Tak jak znany polski piłkarz z...
KOŁO FORTUNY
Reprezentujesz jakiś model spojrzenia na swoje życie i na wszystko inne co Cię otacza. Twoje oczy, twój rozum, pewnie też serce jakoś patrzą na wszystko dookoła. Oceniasz, etykietujesz rzeczywistość i masz przez to jakiś pogląd na to czym jest twoje życie i czym jest...
ZACZYNAJ PRAWNIKU OD DLACZEGO?
PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA, A CHŁOP DO PRAWNIKA CZYLI OPOWIEDZ MI KLIENCIE O SWOJEJ RECZYWISTEJ POTRZEBIE I MOTYWACJI Wczoraj byłem u Wojtka Herry @Wojciech.Herra. Gadaliśmy o rozwodach, pandemii, książce „Przepis na rozwód. Jak się rozwieść po ludzku?”, którą - gdy...
Znienawidzony dźwięk dzwonka
Wczoraj miałem sesję coachingową z Panią mecenas i nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy - przy okazji rozmowy na temat (tak zwanego) „worklife balance” - zadałem jej pytanie: „jak często zmieniasz dzwonek w swoim telefonie?”. Zmianę dzwonka w telefonie podałem jako...
Mecenasie, czy ostrzysz siekierę?
Walczyłem w swoim życiu o przetrwanie, które miała mi zapewnić renta rodzinna po świętej pamięci rodzicach. Nie mogłem się dostać na psychologię, gdyż w technikum mechanicznym, które kończyłem, nie było lekcji biologii. Nie wpadłem na to, by się jej nauczyć „poza...
Prawniku, na ile się wyceniasz? Ile jesteś wart?
Często zdarza się tak, że prawnik z którym pracuję cierpi, ponieważ pomimo ogromnego nakładu pracy, wiedzy, doświadczenia, uczciwości, rzetelności i poświęcenia swojej profesji nieomal całej energii życiowej, nie zarabia tyle, ile by oczekiwał. To zaś powoduje...
Kiedy zespół kancelarii się rozpada…?
Często można zaobserwować sytuacje, w których jakieś nazwisko znika z nazwy spółki prawniczej. Ktoś wypada, następuje jakiś rozpad albo rozkład zespołu kancelarii. Bywa i tak, że odejście jednego, powoduje całkowity rozłam Zespołu na części. Ostatnio pisałem o...
Prawniku: posłuchaj Zespołu, on zna rozwiązanie
Ostatnio prowadziłem warsztat coachingowo - mentoringowy dla jednej z kancelarii (Zespół pow. 15 osób). Określiliśmy cel warsztatu (i cel Zespołu), efekt, który jest pożądany oraz ustaliliśmy kontrakt w grupie. Po około godzinie pracy wiedziałem, że tym konkretnym...
WYCZERPANE NADNERCZA
- Mam wyczerpane nadnercza - zaczął spotkanie bez jakiegokolwiek przywitania. Znali się już wystarczająco długo. Wiedział, że jego „ostatnia deska ratunku” - jak mawiał - się nie obrazi. - Co to znaczy? - zapytał, gdyż słyszał, ale wolał się w takich sytuacjach...
PRACOHOLIZM I PERFEKCJONIZM CZYLI RYSY
To była czwarta sesja, czwarte spotkanie. Wiedział już jak pracuje coach, z czym to się je. Początkowy opór już zelżał, złagodniał. W jakimś sensie polubił swojego „trenera”, choć nie o trening w tym wszystkim chodziło. Zdał sobie też sprawę, że to nie jest spotkanie...